Kurz, wszędzie kurz, jak ja nie lubię remontów. Niestety, raz na jakiś czas trzeba co nieco zmienić, odnowić i mamy właśnie taki czas. Tym razem jest to duży remont, dotyczy jakiś 40% mieszkania. No i właśnie sytuacja wygląda tak, że po powrocie do domu z pracy wszędzie jest pył, kurz. Sprzątamy, myjemy, a ten wraca, nie poddaje się ;-) Na szczęście jest już światełko w tunelu, wkrótce mam nadzieję że wszystko się zmieni i nic mnie do remontu już nie zaciągnie (pewnie do przyszłego roku ;-) ).
Remont to był jedyny czas, który był dla nas (w sensie dla mnie i Izy) problemogenny. Jeśli kiedyś się kłóciliśmy, to w 9 przypadkach na 10 było to przy okazji remontu. Tym razem jest inaczej. Wraz z traceniem czasu dla Boga, zmieniło się nasze podejście, postrzeganie wielu spraw. Tym razem remont nie budzi w nas negatywnych emocji. Owszem, nie jest to coś miłego, ale… czy warto się denerwować?
W piątek mieliśmy wyjazd z diakonii modlitwy . W 18 osób posługujących pojechaliśmy do Wisły, do domu rekolekcyjnego, którym opiekuje się ks. Łukasz. Żeby było zabawniej, tam też był pył, kurz, tam też jest remont. Chyba nie chce nas opuścić ;-) Ale to nie było istotne, ważne że byliśmy razem, że mogliśmy poznać się bliżej, że mogliśmy wysłuchać konferencji ks. Łukasza, że mogliśmy poukładać plan działania. No i była msza, taka jak być powinna każda.
Cieszyłem się na ten wyjazd, czekałem na niego i nie zawiodłem się. W sobotni wieczór (czy też noc) siedząc przy grillu stwierdziliśmy, że takie wyjazdy musimy robić częściej, ideałem byłoby raz na kwartał. Mam nadzieję, że tak będzie, już czekam na kolejny.
Co poza tym? W najbliższy weekend ruszamy do Częstochowy, tak jak w ubiegłym roku wraz z ks. Mateuszem. W czwartek mamy zakończenie formacji Domowego Kościoła, a na razie czeka nas męczarnia w domu, walka z pyłem, kurzem, remontem :-)