czwartek, 30 stycznia 2014

Panie, naucz nas się modlić.

Moje ostatnie lata to ciągłe uczenie się Boga, ciągłe próby ufania Mu, ciągłe doświadczanie Jego działania, ciągła modlitwa o wiarę. W miniony wtorek w naszej parafii nie było modlitwy uwielbienia. Ks. Łukasz wraz z młodzieżą wyjechał na czterodniowe rekolekcje ewangelizacyjne. Pojechały tam też nasze córki. Nie był to wyjazd daleki, rekolekcje odbyły się u sióstr Boromeuszek w Pszowie, gdzie kilka dni wcześniej mieliśmy rekolekcje z diakonii modlitwy.

Nasze rekolekcje były wspaniałe, szczególnie modlitwy, przyjechaliśmy z nich podbudowani, pełni sił, wiary, mogliśmy przenosić góry. We wspomniany wtorek dla młodzieży będącej na rekolekcjach planowana była modlitwa wstawiennicza. Przyjechaliśmy do Pszowa całą diakonią wspomóc ks. Łukasza. Przed modlitwą padło pytanie o to kto poprowadzi główną modlitwę wraz z Bożenką - muzyczną, w trakcie wstawienniczej. Coś mi mówiło żeby spróbować, ale nie do końca byłem przekonany. Spojrzałem na Izę, wyglądało że ma taki sam dylemat. Postanowiłem zostawić to w jej gestii. Iza stwierdziła że spróbujemy.

Modlitwa może być różna, jak rozmowa może być różna. Tym razem było bardzo ciężko. Pod koniec czekałem aż się skończy, gdy w końcu tak się stało, opadłem z sił. Z drugiej strony, gdyby ksiądz wystawił Najświętszy Sakrament, to z chęcią przysiadłbym sobie koło niego i trwał, nawet do rana. Iza przeszła modlitwę jeszcze gorzej niż ja. Co się stało? Co robiliśmy źle?
Im dłużej się zastanawiam, tym bardziej wydaje mi się, że nie chodzi o to co źle. Owszem, mam do siebie straszne wyrzuty, za bardzo oparłem się na sobie, za bardzo byłem pyszny, za mało rozeznawałem modlitwę z Izą. W trakcie modlitwy brakowało mi słów, za mało skupiałem się na najważniejszym, czyli na Tobie Boże.
Jaka była ta modlitwa? Po wszystkim ks. Łukasz wytłumaczył nam, że tak bywa, że była to dla nas modlitwa służbą. Na pewno była to nauka, która pokazała mi (nam) ile jeszcze pracy przede mną, jak ciągle brakuje mi zaufania. Zaraz po chciałem powiedzieć nigdy więcej. Teraz zaczynam rozumieć, że to byłoby najgorsze. Rzuciliśmy się na wielką, głęboką wodę, po której przynajmniej ja chciałem iść nie wpatrzony w Chrystusa. Nie dziwne, że zacząłem tonąć, ale Pan nie pozwolił mi na to.
Kiedyś przeczytałem, że modlitwy nie da się nauczyć, bo jak nauczyć się spotkania. Ale z drugiej strony Pan doświadcza i ma w tym cel. Nie można tego doświadczenia zaprzepaścić, nawet jeśli nie było łatwo. Ufać Bogu, to cel naszego życia, nie do wszystkiego jesteśmy wezwani, nie wszystko idzie tak jakbyśmy chcieli, ale wczoraj wróciły córki i obie stwierdziły że to była dobra modlitwa.
Panie, naucz mnie modlić, naucz mnie spotykać się z Tobą osobiście, ale naucz też z bliźnim przychodzić do Ciebie. W tym drugim przypadku nie ja jestem ważny, ale ten brat, siostra wraz z którym proszę. Niech poprzez tę modlitwę spotka się z Tobą, a jak mnie też dotkniesz... to bardzo dziękuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz