Czyż może naczynie
gliniane zapytać tego, kto je ulepił: Dlaczego mnie tak uczyniłeś? [Rz 9,20b]
Puzzle. Chodzą za mną od jakiegoś czasu. Nie chodzi mi o
popularną układankę, chociaż jakbym miał trochę czasu to bym sobie poukładał,
bo lubię, ale o coś z goła innego.
Wczoraj wieczorem odwiedzili nas znajomi, rozmawialiśmy o
puzzlach jakie nas otaczają, o powodach i odpowiedziach na różne sprawy i
wydarzenia, o tym jak poskładać rzeczywistość która nas otacza, by z wielu
niewiadomych wyciągnąć wynik. Ale to również nie te puzzle.
W końcu dwa dni temu wrzuciłem na bloga utwór zespołu RED, o
potrzebie poukładania życia przez Boga. Ten rodzaj puzzli jest mi najbliższy,
ale również nie o to mi chodzi.
Im bardziej Bóg daje mi się poznać, tym więcej pojawia się
elementów, których nie potrafię dopasować. Czuję, że jest odpowiedź, że dodanie
tego do tamtego przybliży mnie do zrozumienia, ale to tylko poczucie. Czasami
mam wrażenie, że już prawie wiem o co chodzi, a tu znowu nic, złożenie dwóch
elementów do niczego mnie nie przybliża. Och ta moja pycha, chciałbym zrozumieć
Niepoznawanego. To właśnie te puzzle,
które mnie męczą. Bardzo lubię fragment, który dałem na początku, bo w takich
momentach sprowadza mnie do parteru. Chciałbym Boże wiedzieć, ale tak naprawdę
zdaję sobie sprawę, że ułożenie kilku puzzli niczego nie zmienia.
Gdy się nad tym zastanawiam, to pojawia mi się taki obraz
poznawania Boga, obraz puzzli układanych przez ludzi. Wyobrażam to sobie tak:
ogromna, nieskończona płaszczyzna, i tam
setki, tysiące, miliony ludzi układających jedno puzzle. Są tam różni ludzie,
są tacy, którzy chcą układać sami, układają, zauważają fragment, ale nie
ogarniają czego on dotyczy. Zgadują, ale czy dobrze? Są tacy, którzy układają
wspólnie w małych grupkach, praca przebiega sprawniej, ale ciągle to tylko
fragment. Fragment nieskończoności dąży do zera. Podobnie jak pojedynczy
człowiek, starają się zinterpretować to co ułożyli, czasami trafiają czasami
nie. W końcu jest grupa ludzi, która nie tylko pracuje wspólnie, ale czerpie z
tego co ułożyli poprzednicy. Są w różnym wieku, jedni umierają, jedni się
rodzą, uczą i układają. Czasami nieporadnie, czasami coś popsują, ale ciągle
ten sam fragment, który się rozrasta. Opierają się na wiedzy poprzedników,
chociaż Ci byli różni. Czasami nie wiedzą co dołożyć, jak zestawić ze sobą dwa
fragmenty, wtedy pojawia się światło, pokazuje co z czym złączyć. Tak widzę
pracę Kościoła.
Ale, to ciągle malutki fragment całości, który z punktu
widzenia matematyki w porównaniu z nieskończonością też dąży do zera. Tylko ten
mały fragment w większości przypadków nam już wystarcza.
Jestem małym układaczem puzzli, chciałbym zrozumieć więcej,
ale czy mi to potrzebne? Ty Panie wiesz.
A dzisiaj rano, miałem chwilkę by wziąć do ręki kolejną
książkę biskupa Rysia: „Wiara z lewej, prawej i Bożej strony”. Dopiero zacząłem
ją czytać, mam wrażenie że trochę to potrwa. Nie dlatego że jest napisana
trudnym językiem, Duch Święty obdarował biskupa Grzegorza darem jasnego
tłumaczenia trudnych spraw. Będę ją czytał długo, bo podzielona jest na wiele
króciutkich rozdziałów, a każdy daje tak dużo do myślenia. Każdy oparty jest na
Słowie Bożym, do którego odnosi się biskup. Ta książka to (takie mam wrażenie
po kilku rozdziałach) też puzzle. Puzzle które układa przed nami autor.
Dzisiejsze przemyślenie dotyczyło słów:
Wysławiam Cię, Ojcze,
Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a
objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie. Wszystko
przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie
zna, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić. Przyjdźcie do Mnie wszyscy,
którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie na siebie
moje jarzmo i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokornego serca, a
znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem słodkie jest moje jarzmo, a
moje brzemię lekkie. [Mt 11,25-30]
Puzzle zostało ułożone.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz