Nasz wyjazd na rekolekcje od początku stał pod znakiem zapytania. Chcieliśmy jechać, ale do końca nie wiedzieliśmy gdzie i na jakie pojedziemy. Powodem była nowa praca Izy, nie wiedzieliśmy czy dostanie urlop, czy przed wyjazdem nie będziemy musieli zrezygnować. W pewnym momencie pojawił się pomysł, by pojechać na KODA DM (Kurs Oazowy Dla Animatorów Diakoni Modlitwy), w końcu jesteśmy odpowiedzialni za diakonię modlitwy w rejonie, a nasza wiedza i doświadczenie nie jest tu za duże. Do księdza Ryszarda (organizatora rekolekcji) poszedł mail, potem była rozmowa telefoniczna, zapisy i tak to się zaczęło.
Im bliżej było do wyjazdu, tym mniejsza była chęć by tam pojechać, co w sumie jest dobrą prognozą. W mojej pracy pojawiły się pewne problemy, u Izy jeszcze większe, kilka dni przed wyjazdem nie wiedzieliśmy czy pojedziemy. W końcu nadszedł ten dzień i jak łatwo się domyślić, pojechaliśmy.
KODA DM organizowana jest w Chwałowicach, to kilkanaście kilometrów od naszego domu, właściwie moglibyśmy tam codziennie dojeżdżać. Na miejscu czekała nas grupka osób z naszej diakoni (było nas siedmioro), rozpakowaliśmy się, sprawdziliśmy grupy do jakich nas przydzielono i zaczęło się.
Dzień rekolekcyjny rozpoczynał się modlitwą (nieobowiązkową) diakoni, w której mogliśmy brać udział, potem była jutrznia, konferencje, namiot spotkania (godzinny, piękny czas) i Eucharystia. W tak zwanym między czasie było śniadanie, a po Mszy i drugiej konferencji – obiad. Po obiedzie i krótkim czasie, który mogliśmy rozdysponować wedle własnego uznania, był czas na spotkania w grupach. Dla mnie szczególnie ciekawe okazały się spotkania z zakresu dynamiki grupowej. Wieczorem, po kolacji i wspomnianej dynamice, prowadzona była modlitwa wieczorna. I tak prawie przez dziesięć dni. Prawie, bo jednego dnia mieliśmy wspólny wyjazd w góry.
zajęcia z dynamiki grupy
To powyżej to suche fakty, które można by opuścić. To co najważniejsze, to z jednej strony wiedza, jaką otrzymaliśmy, a z drugiej poruszenia serc. Wspomniałem kiedyś o doświadczeniu, jakie miałem u Kamedułów, o tym jak pytałem jednego z braci jak się modlić, czy mógłby mi coś na ten temat opowiedzieć. Odpowiedział, że on za bardzo się nie zna, on po prostu się modli… tak od kilkudziesięciu lat. Na KODA było podobnie, wiedza, wiedzą, ale modlitwa, bliskość z żywym Chrystusem jest najważniejsza.
Modlitwy na KODA DM są różne, począwszy od Liturgii Godzin, przez namiot spotkania, wieczorne Uwielbienia, na Eucharystii skończywszy. Ten czas, to istota kursu. Jeśli nie pozwolimy Bogu przyjść do nas w modlitwie, trudno o owoce. Mi osobiście nie było łatwo, niby odnajdywałem się w modlitwach, szczególnie dobry był czas namiotu, ale czułem, że coś jest nie tak jak być powinno. Aż w końcu przyszedł poranek, chwila przed modlitwą poranną, gdy na chwilę usiadłem przed Panem, a On po raz n-ty zaskoczył mnie. Och, proszę Cię Panie o więcej takich zaskoczeń.
To była moja największa nauka, ta chwila, te intymne spotkanie i kolejny mały krok w poznaniu Jego. Więź, która gdzieś się pojawiła, którą jeszcze bardziej muszę pielęgnować, której nie rozumiem, bo trudno żeby garnek zrozumiał garncarza.
Piszę o Tobie Boże, ale muszę też wspomnieć, o tych których postawiłeś na mojej drodze. O wspaniałych ludziach, którzy dawali świadectwo o Tobie i o relacji jaka łączy ich z Tobą. Nie wszystkich poznałem, nie wszystkich zapamiętałem, ale niektórzy z nich stali mi się bardzo bliscy, właśnie dzięki Tobie. Za to, za cały ten czas Chwała Ci Panie.
nasza wspaniała diakonia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz