niedziela, 6 maja 2012

Wakacje z Kubą?


Raczej nie jesteśmy normalną rodziną :-) Na czym polega nasza nienormalność? Oj dużo by opowiadać, jedną z cech są nasze wakacje. Od lat staramy spędzać je... aktywnie. Najczęściej jeździmy w góry, te niższe i te wyższe, ale w Polsce. Co roku jeździliśmy na kilka dni w jaskinie (jurajskie), tam śpimy i czołgamy się (w jaskiniach), a w ubiegłym roku byliśmy na jurze nawet kilkanaście dni. Wspinaliśmy się, jeździliśmy na rowerach, chodziliśmy szlakami, a z nami nasz psiak - Lucy. W tym... no właśnie, co nas czeka w tym roku...

Nie wiem. Jest to o tyle dziwne, że co roku wcześniej planowaliśmy urlop, dokładnie gdzie go spędzimy i jak. Iza nie dawała mi żyć, musiał być wstępny plan, musieliśmy mieć zarezerwowane noclegi. A w tym roku jakoś nic nam się nie kleiło. Jest planowane wyjście na pielgrzymkę, ale to w sumie 3 dni, w tym 2 weekendu. Jest wyjazd dzieci z parafii na morze (ze scholi), a potem na rekolekcje oazowe. Ale wspólnego wyjazdu ciągle nie ma. Niestety wyjazd na rekolekcje z Domowego Kościoła nie pasuje nam terminowo :(

W pewnym momencie wydawało się, że już wiemy gdzie i kiedy. Mieliśmy zrobić sobie kilkudniowy „spacerek” czerwonym beskidzkim szlakiem, a potem osiąść gdzieś w okolicy Kudowy Zdroju... i już miałem zamawiać noclegi gdy... we wszystko wmieszał się Kuba.

Kto to Kuba? Znacie go dobrze. To brat Jana. A Jan, to ten czwarty ewangelista :-) No więc Kuba namieszał w ten sposób, że usłyszałem o Santiago de Compostela. Tam podobno znajdują się zwłoki św. Jakuba. Tam też prowadzą drogi z całej Europy, tam udają się co rok tysiące pielgrzymów. Zachciało mi się tam iść, ale... jak przekonać rodzinę? Klaudię nie musiałem, to taki sam wariat jak ja, Weronikę też nie musiałem za bardzo, Weronika ma wprawdzie bardziej... wygodne podejście do wakacji, nie przepada się męczyć (chociaż z nami musi zawsze), ale powiedziała ok. Pozostała jeszcze Iza, ona jest w naszej rodzinie tą osobą, która wprowadza porządek, spokój, która temperuje męża wariata. Tu okazało się, że ja nie muszę działać... bo Izie przyśniło się Santiago. Naprawdę! Po tym kupiła mi na święta film „Droga Życia”, zobaczyliśmy go wspólnie i wpadliśmy. A potem były jeszcze słowa, na wspominanych przez nas wszystkich rekolekcjach... ale to inna historia :-)

Chcemy w tym roku iść do Santiago. Nie całą trasą, bo nie mamy tyle wolnego, tak ze 150 km, od strony Portugalii. Jest tylko jeden problem. Przeloty są drogie, bardzo drogie, zaskakująco drogie. Ale, co tam, jeśli mamy iść to pójdziemy. Oddajemy to wszystko Panu, jeśli uzna, że to dla naszego dobra – to pójdziemy, jeśli nie... znajdziemy inne miejsce na wakacje :-)
A Ty św. Jakubie, jeśli chcesz nas widzieć u Twoich stóp... wstaw się trochę za nami, żeby te bilety staniały...