czwartek, 7 czerwca 2012

Poznając Boga

Żyjemy w kraju, w którym mamy (w większości) szczęście poznać Boga będąc dzieckiem. Pierwsze modlitwy, których uczą nas rodzice, nauka religii w szkole (ja uczyłem się jeszcze w salkach), uczestnictwo w niedzielnej mszy... Bóg jest wokół nas. Jesteśmy szczęściarzami, ale czy znamy Boga?

Moja edukacja - chciałem napisać nasza, ale nie mogę uogólniać, będę więc pisał o sobie - skończyła się na lekcjach religii w liceum. Tak jak napisałem wyżej, na lekcje chodziłem do salek kościelnych, chyba raz w tygodniu (ta moja pamięć). W tym okresie należałem do Ruchu Światło Życie - popularnie zwanego oazą - więc poznawałem Boga dodatkowo na spotkaniach, rekolekcjach. Jak bardzo zagłębiałem się w poznawanie... trochę słabo pamiętam, ale chyba nie za głęboko.

Po ślubie, gdy przestałem uczestniczyć w oazie, moja edukacja religijna umarła. Tu pamiętam dobrze, że jej nie potrzebowałem. Nie nasuwały mi się problemy związane z religią, nie czytałem książek (wyjątki pomijam), gazet religijnych, Biblii. Będąc dorosłym, byłem dzieckiem jeśli chodzi o moje poznanie Boga.

Co było tego powodem? Wiara. Piszę to z całą odpowiedzialnością. Gdy nie ma się wiary, lub jest ona na wymarciu, człowiek nie ma potrzeby zagłębiania się w wiedzę o Bogu. Szczególnie zdałem sobie z tego sprawę, czytając "W szkole modlitwy" Ojca Rostworowskiego:

Nikt nikogo tego [wiary] nauczyć nie może[...] Nauczanie wszystkich prawd katechizmowych nie jest warte jednego: rozbudzenia żywej wiary i modlitwy. Jeżeli się to osiągnie, iż się poprowadzi ludzi do życia tym życiem Bożym, które w nich jest, to choćby programy katechizmowe zostały ograniczone do minimum, będziemy mieli autentycznych, żywych chrześcijan. A ponieważ istota żywa i tylko ona jest zdolna do asymilowania pokarmu, dusze te, chociaż bardzo niedostateczne będzie ich religijne wykształcenie, po niedługim czasie będą wiedziały więcej o Bogu i o religii chrześcijańskiej niż uczniowie, którzy przerobili pięciokrotnie większe programy, ale którzy nie zostali przez żywą wiarę i modlitwę wszczepieni w pień Chrystusowy.”

No właśnie, dusze te [...] po niedługim czasie będą wiedziały więcej o Bogu i religii niż uczniowie, którzy przerobili pięciokrotnie większe programy... Nasuwa się pytanie skąd będą wiedziały? Pan Bóg ich natchnie? Trochę na pewno tak, przecież Duch Święty obdarza nas mądrością, wiedzą... ale to nie wszystko. U mnie poznawanie Boga działa bardzo prosto. Ja chcę wiedzieć jak najwięcej o moim Elohim. Chcę go poznawać w Piśmie Świętym, w modlitwie, w książkach. Od czasu gdy jestem bliżej Boga przeczytałem więcej książek religijnych, niż przez całe moje dotychczasowe życie i chcę czytać więcej. Nasuwają mi się pytania, które sobie zapisuję, którymi będę męczył znajomego księdza. Tak to działa.

Jeśli trafiłeś (trafiłaś) na ten blog przez przypadek, jeśli przeczytałeś(łaś) powyższe słowa, jeśli chcesz się oddać Bogu, pamiętaj o jednym. Będziesz tracił(a) czas na zagłębianie się w Nim, na poznawanie Go, będziesz miał(a) mniej czasu na siebie... ale czy jest coś piękniejszego i bardziej wartościowego jak tracenie czasu dla Boga??