Tak jak Adam już pisał jesteśmy po rekolekcjach, za które dziękuję Panu Bogu. On wiedział że mamy właśnie tam i tak przeżyć te rekolekcje, ale może zacznę od początku.
Ja podobnie jak Adam trochę chciałam na nie jechać i trochę nie. Z jednej strony powodem rozterki był fakt, że będziemy bez dzieci, a z drugiej otwarcie na drugiego człowieka, lęk przed nowymi znajomościami. Tak już mam. Im bliżej było rekolekcji, tym bardziej się bałam i chętnie bym zrezygnowała, ale ciągle powtarzałam sobie: Panie Boże choć mi ciężko to jednak chcę ofiarować Ci ten czas, a Ty działaj. Jezu Ufam Tobie.
Po przyjeździe okazało się, że warunki są rewelacyjne, ośrodek położony w super miejscu. Zapoznaliśmy się z planem no i zaczęło się. Początkowo bardzo bałam się spotkań w grupie, bałam się ludzi, jednak stopniowo ten lęk mijał i coraz bardziej otwierałam się na nich. Ci okazali się naprawdę wspaniałymi młodymi osobami dającymi świadectwo swojej wiary. Bardzo mnie to budowało. Jednak tak do końca nie wszystko było ok, miałam kłopoty z koncentracją na modlitwie, a najgorzej było na Eucharystii. Tak bardzo się starałam, a było coraz gorzej, zły mącił mi w głowie, a ja ciągle oddawałam to Panu Bogu. W końcu przyszedł dzień przyjęcia Jezusa jako swojego Pana i Zbawiciela. Kilka razy wcześniej już to robiłam, jednak to przyjęcie było szczególne, bo przyjmowaliśmy Go jako małżeństwo. Oddawaliśmy Mu się razem jako jedność. To Było dla mnie niesamowite doświadczenie, kiedy podeszliśmy razem do Pana Jezusa i kiedy nam błogosławił, coś we mnie pękło, poczułam ogrom Jego miłości i coś takiego, że łączy nas jeszcze bardziej jako małżonków, że chce jeszcze bardziej uświęcać nasze małżeństwo.
Jakoś na drugi dzień zauważyłam i poczułam że z Adamem jest coś nie tak, to nie był ten Adam. Zapytałam co się dzieje, on odpowiedział że jest mu tu źle ale nie wie dlaczego. Chciałam z nim porozmawiać jednak on zamykał się w sobie. Czułam się źle, nawet się obraziłam i nie odzywałam się do niego. Po kolacji poszliśmy przed figurę Matki Boskiej i zaczęła się trudna dla nas rozmowa. Okazało się że mamy pewne sprawy w naszym małżeństwie nie poukładane, że Adam miał problem i ja miałam problem, a nigdy o tym nie rozmawialiśmy. Ta rozmowa była tak trudna ale jednocześnie tak potrzebna. Czułam się po niej okropnie, chciałam nawet jak najprędzej wracać do domu, ale modliłam się: Jezu ulecz nasze małżeństwo, i tak też się stało. Przyszedł ogromny pokój i miłość, jeszcze większa i bardziej czysta.
Tak sobie teraz myślę, że całkiem nieźle Bóg sobie to wszystko zaplanował. Było to trudne, ale w inny sposób nie narodzilibyśmy się na nowo. Po tym wszystkim mogliśmy zacząć w pełni przeżywać rekolekcje i tak też się stało. Po tym wszystkim było jeszcze wiele chwil, kiedy doświadczyliśmy ogromnej miłości Pana Boga. Nigdy nie zapomnę indywidualnego czuwania tzn. jako małżeństwo przed Przenajświętszym. To było spotkanie twarzą twarz z naszym Zbawicielem. Te pół godziny zleciało nam tak szybko! Nie zapomnę również spowiedzi, po której czułam się jak nowo narodzona, uwielbienia, modlitwy wieczernika i osobistej modlitwy wieczornej .
Teraz mogę napisać że był to dobry czas i nie żałuje ani chwili. Chwała Panu.