Tematem tegorocznych rekolekcji Ruchu Światło Życie jest opowieść o Nikodemie i słowa o „narodzeniu się na nowo”. Przed czytaniem dalszej części proponuję zapoznać się z fragmentem Ewangelii Św. Jana 3,1-21. Można to zrobić np. tutaj.
W wyżej wymienionym tekście Pan Jezus mówi między innymi: „Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz skąd przychodzi i dokąd podąża” [J,3,8a]. Te zdanie było dla mnie bardzo trudne, czytałem je, czytałem i nie rozumiałem. Rekolekcje już za nami, a dla mnie te słowa pozostaną wspomnieniem zdarzeń, które się wydarzyły, których nie rozumiałem, które po raz kolejny pozwoliły mi się narodzić na nowo.
W wyżej wymienionym tekście Pan Jezus mówi między innymi: „Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz skąd przychodzi i dokąd podąża” [J,3,8a]. Te zdanie było dla mnie bardzo trudne, czytałem je, czytałem i nie rozumiałem. Rekolekcje już za nami, a dla mnie te słowa pozostaną wspomnieniem zdarzeń, które się wydarzyły, których nie rozumiałem, które po raz kolejny pozwoliły mi się narodzić na nowo.
Czy chciałem jechać na rekolekcje? I tak i nie. Tak, bo po dwóch latach formacji w Domowym Kościele chciałem czegoś więcej, nie, bo miał to być wyjazd bez dzieci, a do tej pory każde wakacje spędzaliśmy razem. Im bliżej było do wyjazdu, tym trudniej mi było się tam wybrać, ale ciągle chciałem jednak jechać. Po przyjeździe zaznajomiliśmy się z miejscem – bardzo fajnym, warunkami – rewelacyjnymi, wstępnie poznaliśmy ludzi. Następnego dnia mięliśmy pierwsze spotkanie kręgu, tam nasi animatorzy zadali nam pytanie: czego oczekujemy od tego czasu. My zgodnie stwierdziliśmy, że niczego, niech Pan działa jak chce.
Nasz moderator ksiądz Łukasz zawsze powtarza: uważajcie o co prosicie. No właśnie, powinniśmy uważać.
Ludzie z kręgu byli od nas młodsi, nawet animatorzy, ale jakoś to nie przeszkadzało. Przeciwnie, dawali świetne świadectwo swojej dojrzałości w młodości, a my mieliśmy weselej, bo na kręgu pojawiało się sporo maluszków. Animatorzy okazali się bardzo fajni, Hania sprawiała wrażenie trochę smutnej, ale ona chyba tak po prostu ma ;-) Na pozostałych spotkaniach, posiłkach, zaczęliśmy poznawać pozostałych ludzi, oraz księdza Grzegorza – siła spokoju. Zaczęły się modlitwy, codzienna msza, a u mnie pojawił się niepokój.
Brak skupienia, rozproszenia, powrót do problemów z wiarą, jakieś natręctwa, ogólnie - tragedia. Z dnia na dzień było gorzej, sms-owo poprosiłem o pomoc (modlitewną) ks. Łukasza, na niego zawsze można liczyć. Powoli zdawałem sobie sprawę, co jest problemem, ale wybaczcie nie będę tu o tym pisał. Związane było to z moją przeszłością, z czasem niby zamkniętym, oddanym Bogu, ale czas ten dotyczył jeszcze mojej żony, a ona nic o tym nie wiedziała. Iza zauważyła, że coś jest nie tak, spytała nawet co się dzieje, a ja nie byłem w stanie jej odpowiedzieć. Powiedziałem, że nie wiem i że wolałbym chodzić do pracy niż być tutaj, na rekolekcjach.
Boże – modliłem się – dlaczego chcesz, żebym powrócił do tego co zamknięte? Dlaczego mam o tym opowiedzieć Izie?
To nie był trudny czas, to był TRAGICZNY czas. W końcu poszliśmy z Izą pod figurę Matki Boskiej Niepokalanej i wszystko jej powiedziałem.
Nie wiem dlaczego Bóg obdarzył mnie tak wspaniałą żoną. Żoną, która pod wieloma względami jest moim przykładem, która obdarza mnie szczęściem, która oczywiście mi wybaczyła. Na pewno nie było to dla niej łatwe, myśleliśmy nawet żeby wrócić do domu, żeby zostawić rekolekcje, ale jak napisał mi w jednym z smsów ks. Łukasz: Jeśli Bóg to dopuścił, to wyciągnie Was z tego umocnionych. Ufaj! Starałem się zaufać. To były najgorsze wakacyjne dni w moim życiu. To były jedne z najgorszych dni w ogóle.
Wiatr wiał tam gdzie chciał, ja, my mu pozwoliliśmy działać i On działał. Po co? Żeby nas umocnić. Tak sobie myślę, że jeśli Bóg chce się mną posługiwać, to nie chce człowieka ze źle zrośniętymi kośćmi. Chce sługę zdrowego. Musiał najpierw to co było zepsute, źle zrośnięte połamać, żeby zrosło się tak jak powinno. To nie było przyjemne, to dalej nie jest przyjemne, ale nikt nie powiedział, że narodzenie się na nowo będzie miłe i radosne. Poród z założenia kończy się płaczem.
To był okropny czas, czas za który dziękuję Bogu i mojej żonie. Czas, który zmienił mnie, zmienił życie moje i Izy, który odmienił nasze małżeństwo. Po nim nastał okres dużo bardziej pozytywny, do końca życia pozostaną w mojej pamięci takie chwile jak wspólna modlitwa dziękczynna, wspólne oddanie się Chrystusowi, nocna adoracja przed Najświętszym Sakramentem – tylko my i Bóg. Dziękuję za to wszystko, dziękuję również za ludzi jakich mogliśmy poznać, za ich świadectwo, za wspólnie spędzony czas.
Chwała Panu!