wtorek, 17 czerwca 2014

Dzieje się

Ostatnio mój przyjaciel z Domowego Kościoła upomniał mnie, że wpisy na blogu są krótkie i jest ich mało. Cóż mogę odpowiedzieć, oczywiście ma rację, ten wpis dedykuję Robertowi ;-)

W ostatnim okresie sporo się u nas działo. Większość spraw dotyczyła Diakoni Modlitwy i mnie jako ikonopisarza. Zacznę od drugiego. Wczoraj miałem egzamin na zakończenie pierwszego roku Śląskiej Szkoły Ikonograficznej. Egzamin wiązał się z zaliczeniem pracy – ikony Pantokratora, którą pisałem w roku szkolnym oraz z odpowiedzią na pytania zadawane przez komisję. Szczerze mówiąc przypomniały mi się dawne szkolne czasy. Siedziałem przed komisją i odpowiadałem. Oczywiście było to stresujące, szczególnie że z wypowiedziami u mnie to różnie bywa, często gubię wątki, odpowiadam nie składnie, ale jakoś się udało. Po egzaminie spotkaliśmy się wraz z uczestnikami drugiego roku na ognisku, było bardzo miło. Za tydzień we wtorek będziemy mieć mszę powiązaną z poświęceniem ikon, a w piątek wernisaż.

Jak napisałem na wstępie, więcej spraw w ostatnim okresie dotyczyło Diakoni Modlitwy. W sobotę 7-go wraz z Izą i z 4 braćmi i siostrami z diakoni, pojechaliśmy posługiwać w modlitwie wstawienniczej w Jastrzębiu, na zakończenie Seminarium Odnowy Wiary. Tydzień temu we wtorek – 10tego – jak zwykle była u nas modlitwa uwielbienia, która trochę się przedłużyła, w związku z Mszą i modlitwą o uzdrowienie, która miała być następnego dnia. Oczywiście w i Msza i modlitwa w środę były. Był to czas dla nas stresujący, bo byliśmy z Izą za nią (modlitwę) odpowiedzialni. W czwartek po mszy wieczornej ponownie posługiwaliśmy w modlitwie wstawienniczej, tym razem w naszej parafii, ponownie na zakończenie SOW-y. W konsekwencji po tych trzech dniach chodziłem ciągle śpiący (z salki, w której spotykaliśmy się po modlitwie, wychodziliśmy przed północą, a wstaję o piątej). To był trudny, ale mam nadzieję owocny czas.

Powoli zbliża się okres wakacyjny, dzieci mają już luzy – co nas bardzo cieszy, na początku wakacji jadą na rekolekcje, a wspólnie w sierpniu jedziemy w Góry Stołowe. Niestety wyjazd do Santiago w tym roku nie doszedł do skutku, ale powód jest na tyle wesoły – ślub Ani i Jarka – że nie jest nam z tego powodu smutno, wręcz przeciwnie.

No i tak to ostatnio u nas wyglądało. Obecnie szykują się nam jeszcze inne historie, ale o tym może w przyszłości.

A dzisiaj jest wspomnienie Świętego Brata Alberta, mojego patrona (w końcu to Adam), który coraz bardziej mnie zachwyca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz