wtorek, 21 grudnia 2021

Płonące Dziecię

Robert Southwell 


Gdym w oszronionej, zimnej nocy 
Środku sam stał na śniegu drżący, 
Zdumiał mnie nagle żar w mym sercu 
I ciepło wokół pałające. 

I wznosząc w górę wzrok strachliwy 
Zobaczyć chciałem, cóż ogniem było: 
To śliczne Dziecię, jasno płonące, 
W powietrzu nagle się zjawiło, 

Które parzone okrutnym żarem 
Wielkie potoki łez roniło, 
Jak gdyby płomień chciało zdusić 
I łzami swymi go karmiło. 

“Dopierom zrodzon”, rzekło dziecię, 
“I choć w płomieniach cały stoję, 
Nikt się nie zbliżył, aby poczuć 
Ciepło czy serce ogrzać swoje. 

Pierś ma niewinna paleniskiem, 
Ciernie raniące płoną całe, 
Miłość jest ogniem, westchnienia dymem, 
Hańba z pogardą – to zostaje. 

Sprawiedliwość podsyca płomień, 
Przez Litość węgle podrzucone, 
Metal, co kuty jest w tym ogniu 
To ludzkie dusze splugawione, 

Za które płonę żywy teraz, 
Dla ich zbawienia tutaj stoję, 
Więc się roztopię w tej kąpieli, 
Aby je obmyć we krwi mojej.” 

Z tymi to słowy zniknął z oczu, 
Jak jakieś nocne przywidzenie 
I wtem wspomnienie mnie olśniło, 
Że dziś jest Boże Narodzenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz