niedziela, 3 marca 2013

Modlitwa wstawiennicza


Weekend kursu Alfa za nami. Gdy braliśmy udział w swoim kursie, nie byliśmy na weekendzie. Teraz pomagając w prowadzeniu grupy, udało nam się pojechać w trójkę. Weekend poświęcony jest Duchowi Świętemu, jego darom, jego prowadzeniu, działaniom. Szereg seminariów prowadzi do celu jakim jest sobotnia Eucharystia, a następnie modlitwa wstawiennicza.

Modlitwa wstawiennicza kojarzy mi się z Abrahamem, który modlił się za mieszkańców Sodomy i Gomory, z Mojżeszem wstawiającym się za ludem Izraela. Oczywiście później, w kolejnych księgach Biblii, również znajdujemy przykłady takiej modlitwy, ale z racji udziału w Biblicum Śląskim i studiowania pięcioksięgu, te historie nasuwają mi się najpierw.

W modlitwie wstawienniczej uczestniczmy w każdej mszy świętej, modląc się za kościół, za siostry i braci uczestniczących w Eucharystii. Jest jednak również „trochę inna” modlitwa wstawiennicza, w której osoby posługujące, w małych grupkach, modlą się za osobą chcącą wziąć udział w takim wydarzeniu. Pierwszą modlitwę wstawienniczą przeżyliśmy niecały rok temu w trakcie rekolekcji Domowego Kościoła, opisywałem ją ja, Iza i dzieci. To było niesamowite przeżycie, które odcisnęło na mnie (na nas) piętno, które do dzisiaj promieniuje. Mówi się, że pierwszy raz jest ten naj i po kilku kolejnych modlitwach również mam takie wrażenie.

W piątek podeszła do mnie jedna z liderek kursu Alfa – Kasia – i ku memu zaskoczeniu (i przerażeniu) zaproponowała Izie i mnie uczestnictwo w modlitwie jako posługujący. Dlaczego przerażenie? Marzyłem o tym, ale zaraz na początku, po wspomnianej pierwszej modlitwie. Teraz wydawało mi się że nie jestem gotów, nie jestem godny, jak ja mogę bez doświadczenia w czymś takim uczestniczyć? Z drugiej strony na jednym z wykładów Nicka Gumbla wspominał o swoich podobnych rozterkach, o tym by zaufać. W sobotę rano porozmawialiśmy z Kasią, że możemy pomóc, będziemy gdzieś obok tych głównych modlących się, gdy nie damy rady – odejdziemy.

Cała sobota na kursie jest bardzo aktywna, jest mało wolnego czasu, a my z duszą na ramieniu czekaliśmy na wieczór. Po mszy była kolacja, po kolacji spotkanie osób modlących się, wspólna modlitwa i wtedy coś u mnie powoli przeskoczyło. Dalej była jakaś obawa, ale już nie taka.

Gdy zaczął się wieczór uwielbienia, gdy wraz z Marcinem i Olkiem czekałem na rozpoczęcie modlitw, nagle wśród księży którzy mieli się modlić wraz z nami, zauważyłem twarz ks Łukasza. Uff, nie wiem czemu, ale poczułem się dużo lepiej, wiedziałem że muszę uściskać go i podziękować z przyjazd. A potem... zaczęło się...

Ksiądz Łukasz dołączył do naszej trójki, a właściwie czwórki – modlił się z nami również syn Olka, podeszła pierwsza osoba i Pan zaczął działać. O Panie, to co dałeś mi zobaczyć, to co doświadczyłem było piękne, piękniejsze niż modlitwa nad Izą i mną rok wcześniej. Bycie narzędziem w rękach Boga to coś, co jest tak niesamowite, to łaska, którą trudno mi opisać. Już po pierwszej osobie powiedziałem ks Łukaszowi, że nie zdawałem sobie jakie to cudowne. On tylko uśmiechnął się. Potem były kolejne osoby, kolejne wydarzenia, w końcu modlitwa nad Iwoną. Błogosław jej Panie.

Wieczór minął, nawet nie wiem kiedy. Cały się gotowałem, chciałem więcej, Iza była równie przejęta i zachwycona jak ja. Ksiądz Łukasz ze śmiechem zaprosił nas do grupy modlitewnej we wtorek, przed modlitwą Uwielbienia, a ja już nie umiem się doczekać. Bóg daje nam tak dużo różnych łask, ciągle nas zaskakuje i za to Boże Ci dziękuję.