Weekend kursu Alfa za nami. Gdy
braliśmy udział w swoim kursie, nie byliśmy na weekendzie. Teraz
pomagając w prowadzeniu grupy, udało nam się pojechać w trójkę.
Weekend poświęcony jest Duchowi Świętemu, jego darom, jego
prowadzeniu, działaniom. Szereg seminariów prowadzi do celu jakim
jest sobotnia Eucharystia, a następnie modlitwa wstawiennicza.
Modlitwa wstawiennicza kojarzy mi się z Abrahamem, który modlił się za mieszkańców Sodomy i Gomory, z Mojżeszem wstawiającym się za ludem Izraela. Oczywiście później, w kolejnych księgach Biblii, również znajdujemy przykłady takiej modlitwy, ale z racji udziału w Biblicum Śląskim i studiowania pięcioksięgu, te historie nasuwają mi się najpierw.
W modlitwie wstawienniczej uczestniczmy
w każdej mszy świętej, modląc się za kościół, za siostry i
braci uczestniczących w Eucharystii. Jest jednak również „trochę
inna” modlitwa wstawiennicza, w której osoby posługujące, w
małych grupkach, modlą się za osobą chcącą wziąć udział w
takim wydarzeniu. Pierwszą modlitwę wstawienniczą przeżyliśmy
niecały rok temu w trakcie rekolekcji Domowego Kościoła,
opisywałem ją ja, Iza i dzieci. To było niesamowite przeżycie,
które odcisnęło na mnie (na nas) piętno, które do dzisiaj
promieniuje. Mówi się, że pierwszy raz jest ten naj i po kilku
kolejnych modlitwach również mam takie wrażenie.
W piątek podeszła do mnie jedna z
liderek kursu Alfa – Kasia – i ku memu zaskoczeniu (i
przerażeniu) zaproponowała Izie i mnie uczestnictwo w modlitwie
jako posługujący. Dlaczego przerażenie? Marzyłem o tym, ale zaraz
na początku, po wspomnianej pierwszej modlitwie. Teraz wydawało mi
się że nie jestem gotów, nie jestem godny, jak ja mogę bez
doświadczenia w czymś takim uczestniczyć? Z drugiej strony na
jednym z wykładów Nicka Gumbla wspominał o swoich podobnych
rozterkach, o tym by zaufać. W sobotę rano porozmawialiśmy z
Kasią, że możemy pomóc, będziemy gdzieś obok tych głównych
modlących się, gdy nie damy rady – odejdziemy.
Cała sobota na kursie jest bardzo
aktywna, jest mało wolnego czasu, a my z duszą na ramieniu
czekaliśmy na wieczór. Po mszy była kolacja, po kolacji spotkanie
osób modlących się, wspólna modlitwa i wtedy coś u mnie powoli
przeskoczyło. Dalej była jakaś obawa, ale już nie taka.
Gdy zaczął się wieczór uwielbienia,
gdy wraz z Marcinem i Olkiem czekałem na rozpoczęcie modlitw, nagle
wśród księży którzy mieli się modlić wraz z nami, zauważyłem
twarz ks Łukasza. Uff, nie wiem czemu, ale poczułem się dużo
lepiej, wiedziałem że muszę uściskać go i podziękować z
przyjazd. A potem... zaczęło się...
Ksiądz Łukasz dołączył do naszej
trójki, a właściwie czwórki – modlił się z nami również syn
Olka, podeszła pierwsza osoba i Pan zaczął działać. O Panie, to
co dałeś mi zobaczyć, to co doświadczyłem było piękne,
piękniejsze niż modlitwa nad Izą i mną rok wcześniej. Bycie
narzędziem w rękach Boga to coś, co jest tak niesamowite, to
łaska, którą trudno mi opisać. Już po pierwszej osobie
powiedziałem ks Łukaszowi, że nie zdawałem sobie jakie to
cudowne. On tylko uśmiechnął się. Potem były kolejne osoby,
kolejne wydarzenia, w końcu modlitwa nad Iwoną. Błogosław jej
Panie.
Wieczór minął, nawet nie wiem kiedy.
Cały się gotowałem, chciałem więcej, Iza była równie przejęta
i zachwycona jak ja. Ksiądz Łukasz ze śmiechem zaprosił nas do
grupy modlitewnej we wtorek, przed modlitwą Uwielbienia, a ja już
nie umiem się doczekać. Bóg daje nam tak dużo różnych łask,
ciągle nas zaskakuje i za to Boże Ci dziękuję.