czwartek, 21 marca 2013

Rekolekcje zaufania

Minął rok od czasu moich rekolekcji u Kamedułów. Opisałem je w jednym z pierwszych wpisów na blogu. Pamiętam tamte rozterki, pamiętam intencję z jaką jechałem. Minął rok, w sumie to tak niewiele, a tak wiele się u mnie, u nas zmieniło. Wyjeżdżając spod Srebrnej Góry, wiedziałem że tam powrócę, oczywiście o ile Pan pozwoli.
Zaraz po powrocie opowiadałem o tym miejscu u nas w grupie domowego kościoła. Rekolekcjami szczególnie zainteresował się Robert, który zaproponował żebyśmy następnym razem pojechali razem. Tak też się stało, w ubiegły piątek pojechaliśmy we dwóch.

Jak było tym razem? Czy równie dobrze? Oczywiście to był inny czas, bo jakby miał być taki sam, ale było w jakimś stopniu podobnie. Bielany to takie miejsce, gdzie czas rządzi się innymi, swoimi prawami, gdzie Pan pozwala zagłębić się w Swoją obecność tak inaczej, tak poza czasem.

Na dzień dobry spotkała nas niespodzianka, nie udało nam się podjechać pod bramę. Mróz, śnieg zablokował dojazd. Wzięliśmy nasze bagaże i ruszyliśmy do furty. Brat wstrzymał nas, kazał spróbować wjechać jeszcze raz, może tyłem, bo zostawienie auta skończy się raczej jego kradzieżą lub dewastacją. Spróbowaliśmy, tyłem udało się, byliśmy na miejscu. Dostaliśmy swoje cele, załatwiliśmy formalności i zaczęło się.


Bardzo chciałem jechać do braci, ale im było bliżej wyjazdu, tym chęci mi odchodziły. Powodem była sytuacja w domu, nie najlepszy stan zdrowia żony. Wiedziałem jednak, że gdybym został, Iza czułaby się jeszcze gorzej, więc pojechałem. Żeby było zabawniej, ksiądz Łukasz powiedział mi, żebym zaufał, zostawił wszystko Bogu. Dobrze się mówi, ale jak to zrobić?

Kameduli nic się nie zmienili ;-) Niestety jeden, 91 letni brat Ireneusz, śpiewa już w domu Pana, ale poza tym jest tak jak zwykle. Brat Rafał nawet mnie poznał, co mnie ucieszyło, modlitwy prowadzone są dalej swoim rytmem mówiącym „nie spiesz się, Bóg dał Ci ten czas dla Mnie”, jedynie szybciej niż w ubiegłym roku bracia przemieszczali się do kościoła. Powodem była niska temperatura, która dała mi nieźle w kość (po raz pierwszy od lat założyłem kalesony!).


Wyciszenie, modlitwa to jedno, a jak z rekolekcjonistą? Zastanawiałem się nad dwoma, świętym Józefem Kalasancjuszem i ojcem Piotrem Rostworowskim. Ponieważ zgodnie z zasadami nie powinno zmieniać się zwycięskiego składu, pozostałem przy ojcu Piotrze. On tak dużo dał mi w ubiegłym roku, więc dlaczego nie ma dać w tym? Tym razem mówił do mnie przez książkę: "Żyć wiarą w świecie" – to zapis rekolekcji jakie wygłosił dla instytutu świeckiego Przemienienia Pańskiego w latach 50 tych.
Książka nie jest gruba, ma 175 stron, ale daje mocno do myślenia. Jakby stron miała kilkanaście, to też miałbym co robić. Skończyło się na tym, że robiłem sobie notatki, do których będę wracał, bo mimo wszystko chciałem ją przeczytać całą.

Modlitwa, rozważania ojca Piotra, namiot spotkania i… strach. Strach, niepokój co dzieje się w domu. Niestety objawił się u mnie brak zaufania, brak wiary, wiary że będzie ok. W sobotę nie wytrzymałem, poszedłem na furtę zamówić mszę i porozmawiałem z bratem Janem Chrzcicielem. Oj Panie, dziękuję Ci za brata, za rozmowę, za jego zapewnienie o modlitwie za Izę. Wieczorem posłałem jej smsa – „Uwierz lub nie, ale Jan Chrzciciel się za Tobą modli”. Na drugi dzień rano dostałem potwierdzenie, że modlitwa została wysłuchana.


Tak, Bóg działa, słucha naszych modlitw, a my, a JA tak mało mu ufam. Zaufaj Panu już dziś – chyba większość słyszała tę piosenkę i to jest prawda. Zaufanie - te  rekolekcje to był czas nauki zaufania. To nie jest tak, że już wiem i już jest super, że teraz to już jestem boss i zawsze będzie ok., ale Pan pokazał mi co znaczy zaufać, co znaczy oddać się Jemu. Dostałem doświadczenie, dostałem naukę, muszę z niej wyciągać wnioski, każdego dnia.

Dziękuję Ci Panie za wysłuchanie modlitw, dziękuję Maryjo Kamedulska, dziękuję święty Roumaldzie, dziękuję święty Janie Chrzcicielu i ty bracie Janie Chrzcicielu za modlitwę. Dziękuję również tobie ojcze Piotrze za słowa.
A za rok znowu jedziemy, Robert jedzie ze mną, ale już na 4 dni, 3 to za krótko!

Na koniec jeden z wielu cytatów, które sobie zaznaczyłem:
Ale chrześcijanin, który opiera się na Bogu, musi umieć "nie potrafić", musi umieć być słaby. Opiera się na Bogu, nie na sobie.