Czy
rekolekcje muszą boleć?
Czy
dobre rekolekcje to te, które wstrząsają?
Czy
musi być jak w księdze mądrości:
Doświadczył ich jak
złoto w tyglu i przyjął ich jak
całopalną ofiarę. Mdr 3,6
Tak
jakoś się poukładało, że byłem ostatnio dwa razy na rekolekcjach. Na początku
Wielkiego Postu, jak co roku, pojechałem na Srebrną Górę. Potrzebowałem tego
wyjazdu, potrzebowałem tego czasu i miejsca. Wreszcie, potrzebowałem świadectwa
białych braci. Pojechaliśmy w trójkę, byli ze mną Robert i Adaś. Bielany
przywitały nas bielą śniegu. To nie był jakiś wielki śnieg, ale był, dla mnie
bardzo znaczący. Nie będę tu pisał dlaczego, bo to sprawa między mną a Nim.
Po
przywitaniu, brat Jan Chrzciciel oprowadził nas po pokojach. Przyjechałem tam
po raz piąty, ale po raz pierwszy wylądowałem na parterze domu gościnnego, żeby
było zabawniej dostałem apartament! Pomieszczenie piwniczne, łazienkę z wanną,
dwa stoły (biurko i stół), szafę. Z wyglądu (kształtu) przypominało mi trochę norkę hobbita ;-) Odlot. U Kamedułów zawsze marznę, tym razem
wykorzystałem wannę w której ogrzewałem się dwa razy :-) Jak zwykle bracia rozpieszczali nas
jedzeniem, lubię mięso, ale tam nigdy mi go nie brakuje.
To
wszystko jednak nie jest istotne. Ważne jest to, jak działa tam Bóg. Po raz
kolejny moim kierownikiem był ojciec Piotr Rostworowski. Tym razem pokazał mi
moją pychę, lenistwo, tchórzostwo poprzez słowa zawarte w książce „Miejsce
łaski”. To nie było miłe doświadczenie, po raz pierwszy miałem ochotę uciec ze
Srebrnej Góry. Poznawanie siebie, a właściwie swoich słabości, błędów boli i to
bardzo.
Miejsce
łaski to zestaw kilku konferencji ojca Piotra, w większości kierowanych do
zakonników i przełożonych. Od dwóch lat jesteśmy z Izą odpowiedzialnymi, a więc
niejako przełożonymi diakonii modlitwy, ojciec Piotr pokazał mi że jestem
jednym z najgorszych możliwych przełożonych. A ja myślałem inaczej. Może nie
uważałem się za wybitnie dobrego, ale raczej sporo na plusie, prawda okazała
się inna, a moje myślenie było podszyte pychą.
Tym razem nie tylko czytałem/słuchałem, ale również pisałem. I nie pisałem ikony, ale o ikonie. Pisałem pracę do szkoły, z którą miałem lekki poślizg. Pod tym względem było bardzo dobrze, ale nie ma się co dziwić, bo gdzie można pisać o św. Romualdzie, jak nie u Kamedułów :-)
To jednak nie był koniec, to był początek, w ubiegły weekend byliśmy na rekolekcjach diakonii modlitwy…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz