Będąc na
rekolekcjach dla szafarzy w Kokoszycach, trafiłem na album Chrystus
w sztuce, prezentujący przedstawienia Chrystusa w sztuce zachodniej.
Na początku wydawało mi się, że może nie do końca mi „pasować”,
ale w miarę czytania zmieniłem zdanie. Na tyle, że zamówiłem
album na allegro i mam swój w domu ;-) Sztuka zachodnia różni się
od wschodniej przede wszystkim wolnością podejścia do tematu. O
ile w ikonografii wszystko podlega kanonowi, o tyle w zachodniej
podlega artyście. Powyższe zdanie to jednak lekkie uproszczenie, o
czym przekonałem się czytając wspomniany album. Uproszczenie, bo
na przestrzeni czasów podejście u nas na zachodzie też było
różne, zresztą korzenie mamy wspólne więc to nic odkrywczego.
We wspomnianym
albumie znalazł się obraz „Narodziny” Mistrza z Flemalle –
tak nazywano Roberta Campina, przedstawiciela niderlandzkiego nurtu
realistycznego. Obraz nie powalił mnie, o ile opisaną tydzień temu
akwafortę Rembrandta mogę kontemplować, to ten już nie, ale chcę
go przedstawić bo łączy w sobie elementy ikonograficzne i
nowatorskie na tamte czasy, a dodatkowo przedstawia sporo treści.
Jak widać
przedstawia scenę po narodzeniu. Maryja adoruje dzieciątko, to
konsekwencja Soboru Trydenckiego który zatwierdził doktrynę o
narodzeniu cudownym i bezbolesnym. W związku z tym zaczęto malować
Maryję adorującą a nie leżącą z dzieciątkiem. Akcja, podobnie
jak w akwaforcie Rembrandta rozgrywa się w szopie. Jak zobaczycie
przy opisie ikony Narodzenia Pańskiego (mam nadzieję przedstawię
ją w ostatnim tygodniu adwentu), w prawosławiu dzieciątko i święta
rodzina umieszczane są zawsze w grocie. Z tyłu widzimy niderlandzki
pejzaż, który przybliża akcję adresatom obrazu, podobnie ma się
sprawa z ubraniami bohaterów.
Chciałbym
Wam szczególnie zwrócić uwagę na trzy elementy zawarte w obrazie,
które mają korzenie w apokryfach. Protoewangelia Jakuba opisuje
następujące wydarzenie: gdy zbliżał się czas narodzenia, Święty
Józef poszedł szukać położnej. Znalazł dwie, Salome i Zebel, na
obrazie znajdują się po prawej stronie. Salome ma wyciągniętą
prawą rękę, odsłania dłoń, dlaczego? Według wspomnianej
protoewangelii nie uwierzyła w dziewictwo Maryi, chciała sprawdzić
czy to prawda, wyciągnęła rękę a ta jej uschła. Zaczęła
prosić Maryję by ją uzdrowiła, a ta kazała jej zwrócić się do
Jezusa. Dzieciątko uzdrowiło rękę Salome, ta jako pierwsza
zaśpiewała hymn ku chwale Boga.
Kolejna
sprawa to Józef – ubrany w czerwone szaty. Jak widać jest to
mężczyzna w sędziwym wieku. Wschodnia tradycja podaje, iż Maryja była jego drugą żoną, w swoim
pierwszym małżeństwie miał czterech synów (między innymi Jakuba
i Judę Tadeusza) i dwie córki. Gdy mowa w Piśmie o braciach i
siostrach Jezusa, w prawosławiu odczytywane jest to inaczej. Gdy
Józef owdowiał, rozpoczął życie w surowej wstrzemięźliwości.
Jako osiemdziesięcioletni starzec Józef został wybrany przez
arcykapłanów na stróża dziewictwa Najświętszej Bogurodzicy,
która złożyła śluby bezżeństwa.
W
ręku Józefa widać świecę, to nawiązanie do wizji Świętej
Brygidy, według której Józef miał szukać świecy, by oświetlić
pogrążoną w otchłani szopę, jednakże wcześniej ukazała się
wokół Chrystusa świetlna gloria.
Na obrazie widać też sporo wstęg z napisami, które opisują wspomniane powyżej wydarzenie. Salome trzyma banderolę z napisem „Nie
uwierzę zanim nie zobaczę”, anioł obok niej „Wyciągnij rękę
do Dzieciątka, zbliż ją do niego, a będziesz uzdrowiona”.
Jeden
obraz a tyle treści. To nie tylko przedstawienie wiary Kościoła,
to również historia interpretacji wydarzeń, odczytywania ich przez
Kościół.
Na
koniec, za Maryją widać zwierzęta, tym razem jest to wół i
osioł, dlaczego te i co symbolizują opiszę przy innej
okazji ;-)
Źródła:
Chrystus w sztuce –
Manuel Jover - Wydawnictwo Penta, Warszawa 1994
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz