Science-Fiction, to gatunek który jest mi bliski. W czasach
liceum, pochłaniałem wszystko co miało coś wspólnego z fantastyką, z czasem
moje upodobania zmieniły się, ale do dzisiaj lubię zatopić się w dobrej książce
fantastyczno-naukowej.
To był chyba koniec liceum, gdy udało mi się kupić książkę
„Ludzie jak bogowie” Siergieja Sniegowa. Pamiętam, że książka podobała mi się
(w tamtym czasie prawie wszystkie książki mi się podobały), opowiadała o
podróży ludzkości w kierunku centrum galaktyki, ludzkości która miała tak
bardzo rozwiniętą technikę, że potrafiła budować gwiazdy czy też planety,
prawie jak Bóg.
Ostatnio tytuł ten przypomniał mi się, przy okazji
rozmyślania o świętych. Droga do świętości to droga naśladowania Chrystusa,
Boga, stawania się jak On. Nie w sensie stwarzania, chociaż co będzie kiedyś,
nie wiemy. Tworzenie jest bardzo ważne, jakby Bóg mnie nie stworzył, nie
pisałbym tych słów ;-), ale z drugiej strony inicjacją tworzenia, ciągłego
stwarzania nas, każdego dnia, każdej chwili jest Miłość. Myślę, więc jestem –
mówił Kartezjusz, ale Chrześcijanin powinien mówić – Bóg mnie kocha, więc
jestem.
Jednym z czytań w Święto Wszystkich Świętych, jest fragment
z listu Świętego Jana Apostoła: „Najmilsi: Popatrzcie, jaką miłością obdarzył
nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy.
Świat zaś dlatego nas nie zna, że nie poznał Jego. Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale
jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się to objawi, będziemy
do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jaki jest. Każdy zaś, kto pokłada w
Nim nadzieję, uświęca się, podobnie jak On jest święty.” [1J 3,1-3]
Bardzo lubię ten fragment, opowiada o Miłości Ojca, ale z
drugiej strony jest bardzo tajemniczy. Specjalnie wyłuszczyłem fragment,
mówiący o naszym podobieństwie, o tym że nie wiemy czym będziemy, ale zaraz za
podobieństwem jest wytłumaczenie, że będziemy podobni, bo ujrzymy Go takim jaki jest. Wpatrywanie się w Boga, przemieni nas.
Wpatrywanie, przemienia nas już teraz, tu na tym świecie. Tu tak trochę poza
tematem, muszę wspomnieć o kontemplacji ikony, ikony która jest oknem ku
wieczności, która pozwala nam wpatrywać się w Boga, wpatrując – upodabniać się
do Niego.
Wspominałem już, że jednym z moich patronów jest Święty brat
Albert. Człowiek, który tak bardzo zagłębił się w Bożą Miłość, tak bardzo nią przesiąknął,
tak bardzo wpatrywał się w Chrystusa, naśladował Go, że stał się chodzącym odbiciem
Boga. Wiem, że o wszystkich świętych możemy powiedzieć to samo, że są odbiciem
Boga, ale każdy z nich jest inny, każdy wybrał trochę inną ścieżkę. Albert zagłębił
się w Miłość i Pokorę. Myśląc o nim mam przed oczami scenę, gdy wchodzi do
śmierdzącej ogrzewalni i zaczyna pomagać mieszkańcom. Ten obraz staje mi przed
oczyma szczególnie wtedy, gdy przechodzę obok zaniedbanych, śmierdzących bezdomnych,
którzy są moimi braćmi, do których tak trudno mi podejść. Było wielu, którzy chcieli iść w jego ślady, ale nie dawali
rady.
Życie Świętego Alberta można podsumować słowami, które padły
z jego ust:
Powinno się być dobrym jak chleb,
powinno się być jak chleb,
który dla wszystkich leży na stole,
z którego każdy może kęs dla siebie ukroić
i nakarmić się,
jeśli jest głodny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz