czwartek, 5 listopada 2015

Być jak chleb

Science-Fiction, to gatunek który jest mi bliski. W czasach liceum, pochłaniałem wszystko co miało coś wspólnego z fantastyką, z czasem moje upodobania zmieniły się, ale do dzisiaj lubię zatopić się w dobrej książce fantastyczno-naukowej.

To był chyba koniec liceum, gdy udało mi się kupić książkę „Ludzie jak bogowie” Siergieja Sniegowa. Pamiętam, że książka podobała mi się (w tamtym czasie prawie wszystkie książki mi się podobały), opowiadała o podróży ludzkości w kierunku centrum galaktyki, ludzkości która miała tak bardzo rozwiniętą technikę, że potrafiła budować gwiazdy czy też planety, prawie jak Bóg.

Ostatnio tytuł ten przypomniał mi się, przy okazji rozmyślania o świętych. Droga do świętości to droga naśladowania Chrystusa, Boga, stawania się jak On. Nie w sensie stwarzania, chociaż co będzie kiedyś, nie wiemy. Tworzenie jest bardzo ważne, jakby Bóg mnie nie stworzył, nie pisałbym tych słów ;-), ale z drugiej strony inicjacją tworzenia, ciągłego stwarzania nas, każdego dnia, każdej chwili jest Miłość. Myślę, więc jestem – mówił Kartezjusz, ale Chrześcijanin powinien mówić – Bóg mnie kocha, więc jestem.

Jednym z czytań w Święto Wszystkich Świętych, jest fragment z listu Świętego Jana Apostoła: „Najmilsi: Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy. Świat zaś dlatego nas nie zna, że nie poznał Jego. Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się to objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jaki jest. Każdy zaś, kto pokłada w Nim nadzieję, uświęca się, podobnie jak On jest święty.” [1J 3,1-3]

Bardzo lubię ten fragment, opowiada o Miłości Ojca, ale z drugiej strony jest bardzo tajemniczy. Specjalnie wyłuszczyłem fragment, mówiący o naszym podobieństwie, o tym że nie wiemy czym będziemy, ale zaraz za podobieństwem jest wytłumaczenie, że będziemy podobni, bo ujrzymy Go takim jaki jest. Wpatrywanie się w Boga, przemieni nas. Wpatrywanie, przemienia nas już teraz, tu na tym świecie. Tu tak trochę poza tematem, muszę wspomnieć o kontemplacji ikony, ikony która jest oknem ku wieczności, która pozwala nam wpatrywać się w Boga, wpatrując – upodabniać się do Niego.

Wspominałem już, że jednym z moich patronów jest Święty brat Albert. Człowiek, który tak bardzo zagłębił się w Bożą Miłość, tak bardzo nią przesiąknął, tak bardzo wpatrywał się w Chrystusa, naśladował Go, że stał się chodzącym odbiciem Boga. Wiem, że o wszystkich świętych możemy powiedzieć to samo, że są odbiciem Boga, ale każdy z nich jest inny, każdy wybrał trochę inną ścieżkę. Albert zagłębił się w Miłość i Pokorę. Myśląc o nim mam przed oczami scenę, gdy wchodzi do śmierdzącej ogrzewalni i zaczyna pomagać mieszkańcom. Ten obraz staje mi przed oczyma szczególnie wtedy, gdy przechodzę obok zaniedbanych, śmierdzących bezdomnych, którzy są moimi braćmi, do których tak trudno mi podejść. Było wielu, którzy chcieli iść w jego ślady, ale nie dawali rady.

Życie Świętego Alberta można podsumować słowami, które padły z jego ust:
Powinno się być dobrym jak chleb,
powinno się być jak chleb,
który dla wszystkich leży na stole,
z którego każdy może kęs dla siebie ukroić
i nakarmić się,
jeśli jest głodny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz